Mój sprzęt do łowienia sumów
Przeszedłem bardzo bolesną i kosztowną szkołę zanim udało mi się skompletować sprzęt do łowienia sumów „z ręki”. Dziś mój zestaw jest już idealny, czyli pewny, solidny, możliwie lekki ale o ogromnej mocy. Ale zanim dokładnie napiszę czym łowię, cofnijmy się nieco w czasie, do moich nieudolnych początków.
Gdy kilkanaście lat temu rozpocząłem przygodę z wielkorzecznym spinningiem, moim wielkim marzeniem było złowienie wielkiego suma czyli takiego… „chociaż metr”. Zaczynałem od łowienia kleni, boleni brzan aż w końcu uznałem, że jestem już gotów. Nabyłem wiedzę teoretyczną i po zmroku czaiłem się na grubego zwierza. Oczywiście przygotowałem się sprzętowo, zakładając mocną żyłkę 0,28 a wędkę i kołowrotek…uznałem, że jakoś to będzie. I pamiętam jak dziś to pierwsze branie i niemożność zrobienia czegokolwiek, żeby móc zatrzymać rybę. Z adrenaliny nawet nie zaciąłem a ponieważ nie uznałem wcześniej, że jakikolwiek przypon będzie aż tak konieczny, hol zakończył się po kilku sekundach. To zdarzenie nauczyło mnie, że tutaj trzeba wymienić wszystko. Zakupiłem zatem grubą plecionkę. Okazało się, że jestem w stanie nawinąć jej na kleniowy kołowrotek może ze 25 metrów. Na jerkbait.pl chłopaki podpowiadali, żeby kupić slammera. I to jest pierwszy element mojego zestawu. Penn Slammer 360! Prawdziwe złote cudo. Bez biegu wstecznego, czuć metal i zwartość gdy trzyma się go w dłoni. To już nie był tandetny plastik, to prawdziwy mocarny kołowrotek. I na dodatek – jest nieduży! Mam cztery te młynki. Dwa z nich są dawcami narządów. Gdybym utopił samochód w błocie to z pewnością slammer by go wydostał! Słowem – kołowrotek idealny. Później rozpocząłem trwające kilka lat testy plecionek. Za cienka, zrywała się. Za gruba – tworzyła brody (pewnie slammer maczał w tym… kabłąk). Ale przez te wszystkie lata znalazłem złoty środek: najpierw 0,32 Power Pro a później jeszcze lepszy
0,36 P-Line TCB8. Zaciąłem raz pięknego suma z belly boat, ale nad lasem przelanych opadającą powodziówką drzew. Wiedziałem, że nie mogę rybie dać dwóch metrów na odjazd i że muszę stawić cały opór nawet kosztem zerwania zestawu. I ta linka wytrzymała! Ryba 200+ waliła ogonem mi prawie po twarzy, ale plecionka spisała się.
Pamiętaj, co jakiś czas wymieniaj ją na nową a najlepiej kupić ją u Psulka, na jerkbait.pl. Polując na te rzeczne potwory sprzęt musi być świeży. To istotne.
Jeśli mowa o lince, to od razu przejdźmy do przyponu. Wielu ekspertów twierdzi, że jego długość powinna wynosić min 70 cm. Jeśli zastosujesz taką długość, nocą będziesz często zahaczał krętlikiem przyponu o szczytówkę. To nieprzyjemne uczucie i niszczy przelotkę. Ponadto zarzucanie woblerem, gdy wisi on zbyt daleko od przelotki szczytowej – nie jest wygodne. Ja stosuję 40 centymetrowe (być może kiedyś okaże się, że to jednak za krótko) Dragonowe BigGame 30kg! Nigdy mnie nie zawiodły.
W tym wszystkim najtrudniejszą drogą był wybór odpowiedniej wędki. Oczywiście na początku zacząłem studiować internetową literaturę i dowiedziałem się, że mam szukać wędki do 100g wyrzutu. Przejrzałem wszystko co oferowały wędkarskie sklepy. Padło na Shimano Best Master do 100g! Cóż to była za wędka. Gruba, mocna, cięższa od boleniowych kleniówek – słowem: ideał. I już przy pierwszym małym sumku takim ze 110 cm myślałem, że zaraz się złamie. Gięła się po stopkę kołowrotka. Ryba ostatecznie wyjechała z wody ale miałem przed oczami co stanie się z wędką, gdy na kiju będzie ryba 180+
Stale zgłębiają wiedzę okazało się, że Shimano Best Master to świetna wędka ale z partii produkcyjnych sprzed kilku lat. Niestety wielu klientów szuka wędki możliwie lekkiej a zatem producent dostosowując się do rynku musi odchudzać ścianki takiej wędki – kosztem jej pozostałych parametrów. Myślę, że wspomniany „szimaniec” to taka idealna szpada na grube szczupaki. Po nieudanej przygodzie z seryjniakiem padło na pracownie. Nawiązałem kontakt z pewnym warsztatem, gdzie po wspólnych ustaleniach zdecydowaliśmy się na blank Lamiglas G-1000. Przy moim skromnym budżecie wydanie tysiąca złotych z dużym hakiem na wędkę znaczyło, że naprawdę mi zależy. Wędka po kilku tygodniach była gotowa. Zanim wyjęła pierwszą rybę – złamała się na przeszkodzie terenowej. Gałąź też się złamała. Wędka wraca do pracowni i z nową szczytówką sprowadzoną zza Atlantyku, jest u mnie naprawiona po 4 miesiącach. Pamiętam, że to był grudzień. W wigilię wyjąłem moje wyremontowane cudo z futerału, oglądałem jej piękno i moc i postanowiłem bez użycia dużej siły sprawdzić jej ugięcie. Pękła aż zabolało mnie serce. Procedura powtórzona: pracownia, Atlantyk, opłata, 4 miesiące, mam go. Nawet go nie dotykałem. Od razu został wystawiony na sprzedaż z całym opisem jego niechlubnej historii. Nowy właściciel po pół roku pytał mnie, jak i gdzie go naprawiałem bo…
I tak wyleczyłem się z Lamiglasów.
Rozwijałem swoją wiedzę ciągle i następny kij zbudowano dla mnie na szklanym blanku Batson RCLB. I to była wędka, na którą nie powiem nic złego. Może poza tym, że nie pracowała w ogóle i można było zamiatać nią podłogę, gdyby podpiąć właściwą końcówkę. Kij z pracowni za 450zł! Złowiłem na niego wiele sumów aż nagle zakochałem się w wędce, która do dziś jest moim numerem 1! Xzoga Taka g-66 15kg. Prawdziwy potwór.
Trudno mi powiedzieć, czy jest lepszy od tamtego szklaka, jest trochę cięższy, krótki ale jakże dopracowany. Idealny pod moją rękę, wyważony pod slammera, omotki pod przelotkami a te na podwójnych stopkach. Wszystko zrobione na czarno bez żadnego korka – tylko pianka. Jakże ja uwielbiam tego kija! Sprawdziła się w boju na rybach 200+ w fatalnych warunkach! Nie wiem jak Japończycy stworzyli ten blank, ale wieczna im za to chwała!
I tak oto wygląda mój sprzęt do ciężkich łowów. Mam świadomość tego, że nie przeszło przez moje ręce tysiące różnych produktów i być może rynek oferuje lepsze rozwiązania. To możliwe. Ja jednak przedstawiłem tobie to co mi się sprawdziło. Być może unikniesz moich błędów!
Połamania kija! (z Lamiglasem – to łatwiejsze)
ROKI Fish Boa – Zbigniew Kiełkowski