Klenie na czereśnie

Klenie na czereśnie z małej rzeki

 

Tak naprawdę od tego wszystko się zaczęło. Jako kilkunastoletni dzieciak uganiający się z wędką po pobliskich małych rzekach nie łowiłem nic poza okoniami. Aż tata od kolegi podpowiedział mi, żeby na przynętę założyć czereśnie. I nagle okazało się, że odkryłem nową pasję – łowienie grubych kleni w małych rzekach na czerwone owoce. Nie będę się tutaj rozpisywał o wszystkich przygodach z tym związanych, powiem tylko jakie techniki stosowałem.

Pierwszy mój sposób, polegał na powolnym i kontrolowanym wypuszczaniu zestawu z nurtem rzeki. Do żyłki głównej 0,18 miałem przymocowany mały dwucentymetrowy spławik baryłkowaty, którego głównym zadaniem było utrzymanie czereśni na danej głębokości. Nie stosowałem żadnych ciężarków ani przyponów. Na końcu zestawu był umieszczony haczyk, który wbijałem do dojrzałej czereśni zawierającej pestkę. Często nie widziałem już spławika, który chował się gdzieś za krzakami ale gdy tylko widziałem, że żyłka zachowuje się nienaturalnie, wykonywałem zacięcie. Hol ryby 45+ w takich warunkach to była prawdziwa walka.

Drugi mój sposób, to całkowite odpuszczenie wszelkich spławików i ciężarków. Mój zestaw składał się tylko z żyłki i haczyka, na którego końcu była oczywiście czereśnia z pestką. Całość zestawu zarzucałem w dół rzeki 4-7 metrów poniżej. Kładłem wędkę na trawie i patrzyłem na żyłkę. Brania były bardzo dynamiczne i bez możliwości przegapienia. Uganiałem się w ten sposób, za tymi rybami przez kilka lat, zanim odkryłem piękno metody spinningowej. Nie byłem jednak w tym mistrzem. O wiele lepszym ode mnie wędkarzem był wspomniany wcześniej Pan Stasiek, który uganiał się za kleniami długo przede mną i robił to z większą jeszcze skutecznością. Przede wszystkim rozpoczynał zawsze o samym świcie i łowił klenie tylko w najgłębszych zakolach rzeki, na wiśnie. Czekał w danym miejscu czasem i trzy godziny. Ale łowił przepiękne ryby. Pamiętam, że miał na rozkładzie dwa klenie 62cm i 58. I to z rzeki Piotrówki, o szerokości 3 metrów! Jakże to do dziś robi na mnie wrażenie.

Leave a Comment